wtorek, 12 kwietnia 2022

11 listopada 1988

Piątek 


12:30 


Tak. To dziś był ten dzień. Wielki dzień. Dzień uwieńczony sukcesem. Po wielu staraniach. Jest to piękny dzień, bo słońce wstąpiło na niebo. Jest to dzień radosny, bo podziwiają mnie wszyscy dookoła. Jednak jest to także dzień wielkiego napięcia i nerwowości, bo wiem, że mogło wyjść o wiele lepiej. Nie wszystko było tak, jak chciałem. Wiem, że było wiele błędów. No ale może za dużo od siebie wymagam. 

Tak, zdecydowanie to jeszcze nie był mój najwyższy poziom. Jest jeszcze nad czym pracować. Uważam, że mogliśmy zmusić publiczność do płaczu, bo w naszych rękach była władza nad ich sercami, ale nerwy i napięcie, którego nie da się przecież całkowicie wyeliminować, związało nam trochę ręce, podciął skrzydła, i trochę obniżyło loty. 

Jednak mimo wszystko sala drżała od naszych głosów. Daliśmy z siebie wszystko. Kiedy wszyscy opuszczali widownię całą uwagę skierowali na nas. Słychać było pomruki podziwu i szepty zadowolenia. 

Po akademii, kiedy stałem ze wszystkimi na korytarzu, podszedł do mnie mój dawny profesor od polskiego a obecnie kierownik internatu pan Rusak i powiedział, że niepotrzebnie gestykulowałem rękoma. Mówił: niepotrzebnie machałeś tymi grabiami. Tak wyczucie tekstu masz wspaniałe, ale po co machać tymi łapami. 

Wkurzył mnie. Pomyślałem sobie, że niech by on tak stanął na tej scenie. Chciałem mu powiedzieć, że tak mi się lepiej mówiło, że mój sukces odniosłem właśnie dzięki gestykulacji. To właśnie ona nie pozwalała mi się denerwować, bo czułem się pewniej, bardziej swobodnie. 

Jednak dałem sobie spokój. Po co właściwie to by było. Nie było sensu mu tego tłumaczyć. To pacan, nadęty bufon. Przecież ja jestem tylko uczniem, a to jest przedstawienie szkolne, a nie teatr w Warszawie. Pomyślałem sobie, że nie ma sensu zniżać się to jego poziomu. Ja wiem, że on by chciał, bym mówił i robił wszystko według jego widzimisię, ale nie jestem jego marionetką do kurwy nędzy. Sam wiem, co należy robić. Przynajmniej w tych sprawach. Robię i mówię tak, jak ja to czuję, tak, jak mi jest wygodniej lepiej i dlatego wygląda to bardzo naturalnie. 

No czy tego chciał, czy nie cała akademia wypadła wspaniale. Mimo że większość mówiących trzęsła się z nerwów i stresu. Zresztą nie ma się co dziwić, niektórzy występowali po raz pierwszy przed tak wielką publicznością i to w dodatku bandą takich głupków Bogdan Nejman. Toż to idiota do potęgi entej.  Głupek paplał coś tam pod nosem i myślał, że to jest zabawne. Coś tam pokazywał i się śmiał. On i jego kumple. Gdzieniegdzie dało się słyszeć jakieś jego głupie komentarze. No idiota. 

Ja już jakiś czas temu przywykłem do tego, pozbyłem się tych uprzedzeń i takie zachowania na mnie nie działają. Tylko na początku byłem trochę spięty. Gdy wszyscy weszli, gdy spojrzałem na ich twarze, to się denerwowałem. Później, gdy zgasili światło i tylko reflektory punktowe rzucały smugi na mnie, poczułem ulgę. Rozluźniłem się i pomyślałem sobie, że z tym jest tak samo jak z pierwszym skokiem do głębokiej wody. Tam też strach paraliżuje nogi, a serce wali jak młotem, ale jeżeli już uda ci się wykonać się ten pierwszy skok, jeśli przełamiesz ten pierwszy lęk, to dalej jest już o wiele łatwiej. Tak samo tutaj. Już wiele razy występowałem na akademiach szkolnych, nie jestem nowicjuszem, więc nie mam się czego bać. Zresztą wyszedłem na scenę, żeby mnie podziwiali i to ja byłem tutaj górą, ja wiodłem prym.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz