Niedziela
12:35
Na dworze panuje iście londyńska pogoda. Ciężka mgła, zanieczyściła wilgotne powietrze, przesłaniając horyzont.
Byłem u Marcina Kocimskiego. W piątek po lekcjach ruszyliśmy spod szkoły razem, to znaczy ja, Adam, Bogdan i Marcin. Jeżeli chodzi o powrót, to Bogdan pojechał do siebie już w sobotę rano, ja tego samego dnia wieczorem, a Adam jeszcze został na noc. Miał wracać kolejnego dnia rano.
W piątek byliśmy już raczej pewni, że cegieł nie będzie. Nie było więc mowy o jakimś dużym zarobku, ale forsa każdemu z nas by się przydała. Dlatego też, rozumiejąc naszą sytuację, facet miał nam dać coś innego do roboty. Mieliśmy pracować na dniówkę. 2000 złotych to nie jest to, o czym każdy z nas marzył, ale w końcu to też jakiś pieniądz. Poza tym w grę wchodziła inna sprawa, bardziej osobista i niezwiązana z pieniędzmi. Mianowicie gospodarz ma trzy córki. To fajne i ładne dziewczyny. Była więc okazja do ponownego spotkania. Miały zaprosić nas na kawę. Tak jak poprzednim razem. To Bogdan zaaranżował spotkanie. Warto by było, bo porozmawialibyśmy, pożartowali, pośmiali się, a przy okazji bliżej się poznali. Może by coś z tego wyszło. Może przy okazji obejrzałoby się jakiś film wideo. Co prawda religijny – to przecież baptyści, ale też ciekawy.
A tak w ogóle średnia z tych dziewczyn bardzo mi się spodobała. Kiedy byliśmy poprzednim razem, zwróciłem na nią uwagę. Nie powiem, jest seksi. Na dodatek budzi we mnie jakieś pierwotne instynkty. Zaczynałem przy niej czuć się jak prawdziwy facet. No i byłoby mi łatwiej, bo było od czego zaczynać. Ta laska chodzi do pierwszej klasy zawodówki handlowej. Podobnie jak moja siostra Monika.
Więc był dosyć mocny powód, żeby tam iść. Więc dlaczego nie poszliśmy?
Po pierwsze w piątek wieczorem spadła dość gruba warstwa śniegu, która notabene następnego dnia do południa stopniała, ale wtedy jeszcze o tym nie wiedzieliśmy. Poza tym chwycił mrozek. Mieliśmy pracować przy porządkowaniu terenu, więc w tych okolicznościach byłoby to bardzo utrudnione.
Po drugie zaspaliśmy. Obudziliśmy się o 8:00 i niezbyt chciało nam się wyłazić z domu. Trzeba było zjeść jeszcze śniadanie i się przebrać.
I wreszcie po trzecie ta sprawa z dziewczynami chyba była ważna tylko dla mnie. Moi koledzy więcej o tym nie chcieli gadać. Fajne laski zaprosiły nas na kawę, ale kumple nie chcieli z tego skorzystać. Tak jakby nie interesowały ich dziewczyny. Nie rozumiem ich. Czułem, że coś jest nie tak, ale nie chcieli rozwijać tematu. Może chodziło o to, że to jednak baptyści. Nie wiem.
Tak naprawdę nie wiedziałem, o co im poszło. Normalne wydawało mi się, że nie przyjechałem tylko po to, aby posiedzieć u Marcina, przegrać trochę kaset magnetofonowych i ponudzić się jak mops. No nie. Może jestem naiwny, ale nie aż tak. W tym, że tam pojechałem, miałem wyraźny cel. A oni? Jeżeli nie te dziewczyny to, po co tam się wybrali?