wtorek, 1 sierpnia 2023

14 kwietnia 1990

Sobota 


Łochów 11:10 


To już wiosna! Prawdziwa wiosna. Krzewy i mniejsze drzewa pokryły się już puszystą, delikatną zielenią. Ich jeszcze bardzo małe listki niewinnie i radośnie budują nowe życie. Z daleka całe krzewy wyglądają jak delikatne pióropusze. 

Nie chcę używać tych samych słów. Do opisania tego, co widzę, potrzeba czegoś więcej niż słów. Ta chwila budzi we radość, miłość i chęć do życia. Siedzę w cieniu domu i uważnie przyglądam się wszystkiemu, co dzieje się wokół mnie. Cieszę się, że jest tak ciepło i przyjemnie. Myślę i nie wiem, czy Ty – drogi czytelniku kiedy będziesz to czytał po latach, mnie zrozumiesz. Niestety nie potrafię tego piękna oddać w słowach. Potrzebna jest tutaj Twoja wyobraźnia. Zamknij oczy i wyobraź sobie tę chwilę i siebie na moim miejscu. Jeżeli potrafisz, zrób to, może wtedy ta cząstka piękna odżyje w Tobie. Na pewno miałeś podobne chwile w swoim życiu. 

Jestem przeciętnym człowiekiem, przeciętnym, młodym człowiekiem, człowiekiem, który nie potrafi zbyt wiele, człowiekiem, który nawet nie wie, kim tak naprawdę jest, człowiekiem, który chciałby być kimś wielkim, ale nie potrafi nim być, człowiekiem, który ma marzenia, piękne marzenia, ale nie potrafi ich zrealizować. Ten człowiek może tylko pisać i wie, że to po nim zostanie. Nieważne czy ktoś będzie to czytał. Ważne, że na tych stronicach są jego uczucia przeżycia i wrażenia. Ważne, że on o tym wie i ma tę świadomość, że coś po nim pozostanie. 

Tak, boję się odejść i nic po sobie nie zostawić. Boję się zapomnienia. Szukam sensu życia i w tym pisaniu go odnajduję. Mogę pisać. Mogę pisać do woli. Wreszcie mam upragnione chińskie pióro. Mogę pisać to, co przyjdzie mi na myśl. Nazbierało się tego we mnie bardzo dużo. Zaledwie małą część tego co czuję i przeżywam, przelewam na papier. Wielu rzeczy nie potrafię ująć w słowa. Wielu rzeczy jest dla mnie za trudnych. 

Postanowiłem, że będę długo pisał. Muszę się wypisać. Tak. To prawda, że lepiej pisać o tym, co przyjemne pomijając etapy dla nas przykre, ale nie tylko z samych przyjemności składa się nasze życie. 

A więc już święta. Dom. Przygotowania. Monika i Justyna sprzątają, Mama gotuje, a Sylwek piecze ciasto. Tylko ja się jakoś uchowałem. Nie znalazłem dla siebie żadnego zajęcia, więc piszę. Piszę, bo czuję potrzebę pisania. 

Już zauważyli, że mnie nie ma. Mama pyta się, gdzie jestem. Monika odpowiada, że jestem za domem. Ta troskliwość. Troskliwość, która mnie krępuje i przeszkadza. Boją się o mnie. Mam 22 lata. Dlaczego? 

Poszedłbym teraz nad Liwiec i pospacerował nad szumiącą wodą, ale znowu ta ich troskliwość. Monika albo Justyna musiałaby ze mną iść, a ja oczywiście bym nie odmówił. Poszedłbym razem i przyszedł tak samo pełny jak przed pójściem tam. 

Czasami gdy jestem sam, bardzo często mówię sam do siebie. Rozmawiam ze sobą, śmieję się do siebie, żartuję ze sobą. Może to dziwne, ale to stało się moją naturą. Nie potrafię się bez tego obejść. Muszę się wypisać, a gdy nie mam takiej możliwości, gadam do siebie. To mi pomaga. Tylko trudno gdy ktoś stoi obok. Trudno o to, bo nie mówisz do siebie tylko do kogoś. 

Znowu ta troskliwość. Jacek, czy ty chcesz kanapkę? Nie, nie chcę. No to masz samo jajko. Nie, nie jestem głodny. To siedź sobie. To bardzo pięknie z ich strony i nie powinienem być oburzony, ale teraz nie potrzebuję niczego ani nikogo. Jestem sam z moimi myślami i sam za pośrednictwem pióra słowami wylewam to na tę kartkę. Pióro jest lepsze od długopisu, bo nie stawia oporu i nie stanowi przeszkody. Nie jest zaporą dzielącą mnie od kartki. Przez nie za pośrednictwem ruchu w mojej ręki wyrzucam z siebie moje myśli. Długopis czy ołówek natomiast zawsze stawiają jakąś przeszkodę. Piórem mogę pisać dużo i o byle czym, bo piszę się nim dobrze i lekko. Natomiast z długopisem nie jest tak samo. 

Pisząc długopisem muszę wybierać to co najważniejsze i ujmować to zwięzłe ramy by zmieściło się na jednej dwóch stronach. Pióro natomiast ma tę zaletę, że mogę pisać nim bez końca, o ile jest na to czas. O to odpowiedź, dlaczego tak marzyłem o dobrym chińskim piórze. Wczoraj zobaczyłem je u Sylwka i od razu wiedziałem, że muszę je mieć. 

Siedzę tu i nawet nikt nie mnie nie zauważa, a przecież obok jest ulica. Zaledwie kilka metrów dzieli mnie od spacerujących ludzi, od dzieci jeżdżących rowerami i mało kto spojrzy w moją stronę. Nie zwracają na mnie większej uwagi a przecież człowiek siedzący pod ścianą domu na dwóch cegłach z zeszytem na kolanach i piórem powinien wzbudzać zainteresowanie. Ale to dobrze. Mam tu małą enklawę względnego spokoju. 

Lubię pisać i piszę. Wszystkie inne rzeczy się nie liczą. Na podwórku jest mama i dziewczyny. Teraz bawią się z psami. Trochę mi to rozprasza, ale nie za bardzo. 

Chciałem pisać o wielu rzeczach, ale kręcę się tylko w kółko. Mógłbym nawet opisać moje podwórko mój dom, bo przecież Ty, który to czytasz, nie musisz wiedzieć, jak ono wygląda. A może chciałbyś wiedzieć. Tylko nie jestem pewien czy z tych słów odtworzysz sobie ten sam obraz i nie mam pewności, czy nawet będzie do niego podobny, ale spróbuję. 

Mieszkam w dużym (no, może nie aż tak dużym) drewnianym, starym domu. Dom ten stoi na sporym podwórku otoczonym siatką również starą zardzewiałą i krzewami bzu oraz akacji i jaśminu. Jeszcze teraz ich liście są drobne i nie kryją podwórka i ludzi na nim się znajdujących. Jeszcze teraz są zbyt delikatne, ale już niedługo przyjdzie lato, a wraz z nim krzewy zgęstnieją, tworząc istny busz. To jest nasza wyspa, oddzielająca nas od zgiełku ulicy. Tu czujemy się dobrze, chociaż nie zawsze. Potrafi tu być niesłychanie pięknie i przyjemnie, szczególnie gdy bzy zakwitną. 

Skończył mi się atrament w piórze i musiałem iść napełnić je. Mama gotuje, Sylwek z książką kucharską w ręku piecze sernik i makowiec a dziewczyny siedzą na słońcu i zajadają jajka. 

Tak, latem potrafi być tu bardzo pięknie, gdy kwitnący busz roślin skryje nasze podwórko zieloną ścianą. Cała okolica tonie wtedy w zapachu różnorodnych kwiatów. Pod ścianą domu w cieniu gdzie siedzę, rosną maleńkie, ale jakże urzekające i piękne fiołki. Jeszcze piękniejszy jest ich urzekający zapach. 

Widzą, że piszę. Widzą. Monika i Justyna i mama. Trochę się dziwią, ale mieli czas, aby się przyzwyczaić. W tym miejscu jest trochę zimno. Rozglądam się za innym nasłonecznionym, ale tam znowu zbyt będzie mnie widać. Może będę dalej pisał o moim podwórku i domu. Kiedyś przed kilkoma laty zaraz po spaleniu gdy tu przybyliśmy, było ono całkowicie dzikie, zarośnięte niczym puszcza dziewicza. Też wyglądało pięknie. Może nawet jeszcze piękniej, ale życie ma to do siebie, że lubi gdy jest trochę porządku. Po odnowieniu i wyremontowaniu domu zabraliśmy się do porządkowania podwórka. Usunęliśmy stare suche drzewa, gruz i złom. Usunęliśmy wszystkie na dwa metry pokrzywy. Skopaliśmy ogródek, by ziemia mogła dać plon. Trochę mi żal tych gęstych wysokich traw, które tu rosły i w których można było się skryć. 

Pięknie się pisze, ale jednak idę coś zjeść. Ale wrócę. Jest jeszcze tyle do napisania. 



Ilustracja: kreator obrazów w Bing.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz