piątek, 4 sierpnia 2023

16 kwietnia 1990

Poniedziałek


Łochów 13:10


Założyłem kurtkę, wziąłem pióro i zeszyt i jestem nad Liwcem. Jestem sam, sam wśród zieleni i krzewów okalających wysokie pionowe skarpy oraz meandrów cicho płynącej rzeki. Słucham koncertu ptaków i własnych myśli. Chyba się zamieniłem. Nie wiem, jak bardzo. A może w ogóle się nie zmieniłem? Może to tylko takie wrażenie. A tak w ogóle to, kim w ogóle ja jestem. Nie wiem. Wiem, że nie jestem tym, kim chciałbym być. Zmalały moje ambicje. Zdałem sobie sprawę, że przestało mi zależeć na wielu rzeczach. Coraz mniej zależy mi na studiach. Trudno mi określić swoje miejsce w świecie. Jedyną rzeczą, która mnie nadal fascynuje i porusza do głębi, jest przyroda. Wśród niej w samotności, wśród obcowania tylko z nią czuję się wspaniale, czuję, że dla tego piękna warto żyć. 

Wylało mi pióro i zdenerwowałem się trochę. 

Spaceruję nad Liwcem. Patrzę i myślę, że jest mi dobrze. Nie potrzebuję niczego więcej. Myślę, że za bardzo rozczulam się nad sobą. Wieczorem pojadę do hotelu. Jutro znowu zacznie się codzienność, znowu pójdę do pracy w  pomidory. Nie mogę powiedzieć, że nie lubię jej, nie mogę powiedzieć też, że zbytnio lubię. Do hotelu się przyzwyczaiłem, do Wieśka też. 

Jestem zwykłym człowiekiem jak tysiące innych, mam pracę, której wielu teraz nie ma, zarabiam jak na początek dosyć dobrze, a że muszę dać do domu… No cóż, to przecież mój dom. W każdym razie nie głoduję, mam dach nad głową. Czego więcej mi potrzeba? 

Jakieś niespełnione marzenia, ambicje? Gdybym tak naprawdę miał jakieś ambicje, nie siedziałbym bezczynnie. A te studia — szczebel wyżej i co z tego? Jak ten szczebel wyżej wygląda? Brygadzista albo kierownik? Takich teraz zwalniają z pracy. 

Psychologia? Trudno na nią się dostać po studiach ogrodniczych. Nie wiem, po co to wszystko. Wszystko wydaje mi się teraz bez sensu. Zbyt dużo pesymizmu. Nie umiem cieszyć się życiem. Może to mi to i prawda. 

Miłość? Trudny temat. Chciałbym mieć kogoś, ale ja stoję bezczynnie. Samo nic się nie stanie. Chciałbym mieć ją przy sobie — jakąś dobrą kochającą istotę. Chciałbym jej drobne paluszki przytulać mocno do siebie, odgarniać włosy z czoła, patrzeć przenikliwe w jej oczy i powiedzieć te dwa słowa: kocham cię. Chciałbym, by była dobra, rozumiejąca, ale czy to jest możliwe? Życie jest takie brutalne. Nie ma takiej czystej miłości. Pełno w nim brudów i wulgaryzmów. 

Chciałbym zakochać się bez pamięci jak nastolatek, ale już nie jestem nastolatkiem. Nie jestem też starym człowiekiem. Umiem tylko marzyć i żałować, że nie marzenia się nie spełniają. Żadna dziewczyna bez powodu sama nie rzuci mi się na szyję. One chcą, by je zdobywano. Dziewczyny wolą mężczyzn dobrze zbudowanych, umiejących się bić, dobrze tańczyć, lubią gdy obdarowuje się je prezentami, a ja wątpię, że kiedykolwiek znajdę tą jedyną. 

Małżeństwo to układ. Mało ludzi pobiera się z miłości. Najczęściej dlatego, by nie być samotnym przez całe życie, lub gdy muszą. Taka różnica poziomów. Taka przepaść jest między opowiadaniami, powieściami i filmami a życiem codziennym. 

Chyba zbyt dużo się naczytałem. Internat utrzymywał mnie z dala od życia. Żyłem marzeniami, żyłem z głową w chmurach. Marzena, czy jakakolwiek inna dziewczyna nie była moja. Marzena to jeszcze dziecko. Dowiedziałem się, że ma kogoś w swoim wieku czy młodszego. Jaki ja byłem wtedy głupi łazić za kimś i myśleć, że nie wiadomo co. 

Cisza, cisza, cisza. Nie znajduję słów. 

Moja klasa? Iwona? Oni wszyscy mają swoje życie. Iwona nie chce słuchać moich problemów. Czy warto do niej pisać takie długie listy? Oni wszyscy odeszli, byli tylko przechodnią kartą, epizodem w moim życiu. 

Hotel? Tamci ludzie, to moje środowisko, w którym spędzę najbliższe lata. Ale tamci ludzie wydają mi się jeszcze dalsi niż wszyscy inni. Żyjemy obok siebie, a jednak tak daleko od siebie. 

Wiesiek to nie jest zły człowiek, ale on jest realistą. Może ja stanę się taki jak on. Wszystko przelicza na pieniądze. Jego dewiza brzmi: jak najmniejszym kosztem jak największy zysk. Nie wiem, czy nie skrzywdzę go, gdy powiem, że jest materialistą. Dużo śpi i nie tylko dlatego, że jest zmęczony. 

Już nauczyłem się być sam ze sobą i liczyć tylko na siebie, ale wciąż czuję się taki samotny, opuszczony. Nie wiem, może rzeczywiście zbytnio rozczulam się nad sobą. Ale czy to źle, że człowiek pragnie własnego szczęścia i ma jeszcze jakieś marzenia? 

Tak, żyję w świecie książek i filmów. Staram się sam odgrodzić od świata. Mur, mur, mur. Czy ktoś zdoła go przebić?

Szkoda, że muszę już wracać, ale obiecałem mamie, że wrócę za dwie godziny. Czas jest nieubłagany. Dałem słowo. Trzeba zjeść obiad, spakować rzeczy. Może przejrzę książki. Trzeba w końcu jechać. Chciałbym by ta chwila trwała wiecznie.

Wczoraj nic nie napisałem, bo piliśmy. Nie powinienem pić. Więcej przykrych niż przyjemnych wrażeń. Człowiek nie może rozkoszować się pięknem go otaczającym. Pod wpływem alkoholu jest zamknięty przed tym wszystkim, przed światem go otaczającym. 

Wczoraj w kościele o mało nie zemdlałem. Musiałem wyjść. Czułem się fatalnie, nogi mi drżały. Nie powinienem pić. 

Chciałem tu posiedzieć, popatrzeć, po prostu być. Niestety. 



Ilustracja: kreator obrazów w Bing.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz