poniedziałek, 28 sierpnia 2023

26 kwietnia 1990

Czwartek 


Wieliszew 21:30 


Ciepła parna noc Krzewy wilgotnej czeremchy toną w rechocie zielonych rzekotek. Nieopodal wody w zaroślach śpiewa słowik. Idzie lato. 

Wczoraj się nie odezwałem, bo znowu byłem przy rozrzucaniu tego torfu. Przyszedłem do pokoju o godzinie 19:30 bardzo zmęczony. Zresztą Wiesiek nigdzie nie wychodził i wcześniej położyliśmy się spać. 

Te dwa dni były dla mnie bardzo ciężkie. W ten sposób długo bym nie wytrzymał. Oczywiście w pracy chcieli, abym został i na dzisiejszy dzień po godzinach. Chcieli, żebym został nawet jutro. Powiedziałem im, żeby spadali na bambus. No może trochę bardziej kulturalnie. Dziś nie mogłem, bo przyjechały koleżanki i musieliśmy być obydwaj w pokoju. Jutro nie jadę do domu. Zostaję tutaj, ale nie idę do substratu. Mam dosyć tej pierdolonej roboty. 

Dołożyli mi dodatkową połówkę nawy, bo Henio zrezygnował z roboty. Ktoś musi przejąć to, co zostawił. Wszyscy pozostali mieli już po dodatkowej. Dali tylko tym, co jeszcze nie byli obciążeni. Nie wiem, jak sobie z tym poradzę. Z tym co już mam jest tragedia. Przychodzę do pracy w sobotę, aby to ogarnąć i może zostanę do 12:00. Nie ma wyjścia. Jakoś to trzeba ciągnąć. Nie chcę, by zabrali mi premię. Z drugiej strony chyba i tak zabiorą. Pomidory bardzo słabo wiążą. Gadają, że to z powodu złej hormonizacji. 

Tak w ogóle to cały ten tydzień był przejebany. Ciągle tylko nie tak z tą robotą.

Czekam na ciepłą wodę i dlatego tak siedzę.  Jest tyle rzeczy do opisania, ale jakoś trudno mi się do tego zabrać. 



Ilustracja: kreator obrazów w Bing.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz