sobota, 5 lipca 2025

5 lipca 1990

Czwartek 

Wieliszew, godz. 22:10

Piękny jest dwór, gdy zapada ciepły, letni wieczór. Mgły snują się nad polami, psy szczekają gdzieś w oddali, a z pobliskich mokradeł dobiega rechot żab.

Biegałem dziś z Agnieszką do stacji — przez las. Poza tym byłem w Legionowie. Wreszcie kupiłem narożniki do terrarium dla chomików.

Jestem zmęczony. Wybaczcie, nie będę się dzisiaj rozpisywał.
Ten dzień i tak dał mi w kość. Najpierw zbiór pomidorów i nieznośny upał w szklarniach. Potem wyjazd do Legionowa, a wieczorem jeszcze jogging.

Zastanawiam się, skąd we mnie tyle energii.

Lubię, gdy ludzie opowiadają mi swoje sny. Nie wiem, co takiego w nich jest, ale lubię ich słuchać. Mam wrażenie, że zaczynam rozumieć więcej — właśnie poprzez sny.

Sny są... niezwykłe. Niosą coś niewiarygodnego, tajemniczego, niepojętego.
Przyciągają swoją bezpośredniością, nieoczywistością, skojarzeniami i tym, że w nich nic nie dziwi.

Sny odkrywają przed człowiekiem świat, którego na jawie nie potrafi poznać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz