Środa
Wieliszew, godz. 22:10
Za oknem wilgotny, deszczowy wieczór. Blask latarni odbija się w kałużach, w mokrym asfalcie. Wszystko wygląda jak z jakiegoś sennego filmu.
Wszyscy dzisiaj jacyś ospali, chodzą jak lunatycy. Mnie też zmogło — po obiedzie musiałem się zdrzemnąć. Teraz w telewizji leci dogrywka meczu RFN–Anglia. Mało ciekawe.
W ogóle nie przepadam za meczami. Oglądam tylko dlatego, że wszyscy o tym mówią — mistrzostwa świata, więc „trzeba być na bieżąco”. Ale szczerze? To strata czasu. Nie wyłączyłem jeszcze telewizora… Ale właśnie to robię.
Muszę iść spać — jutro znów trzeba wstać o czwartej.
Tak naprawdę nie powinienem w ogóle oglądać tych meczów. Żadna z tego korzyść. Trzeba się uczyć.
Teraz jestem prawie pewien, że te egzaminy obleję. Ale wycofać się już nie mogę. Jakby to wyglądało?
Prawda jest taka, że trzeba było zacząć się uczyć już w zeszłym roku.
Trudno. Jeżeli w tym roku się nie uda — spróbuję w następnym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz