Sobota
Łochów, godz. 10:30
Sobota.
Pogoda słoneczna.
Wiatr gna po niebie białe, skłębione obłoki.
Siedzę na trawie przed domem.
W środku tylko mama — śpi.
Reszta gdzieś się ulotniła.
Jest przyjemnie.
Czuję zapach siana.
Za ogrodzeniem słychać sąsiadów,
gdzieś daleko, za plecami, przejeżdżają samochody.
Słowem — taka spokojna, letnia atmosfera.
Przychodzi mi na myśl dzieciństwo.
Kamiona. Tamten dom. Ojciec.
Zawsze, gdy wczesną wiosną robiło się cieplej,
korzystaliśmy z pierwszych promieni słońca.
Siadało się wtedy na sianie przed stodołą.
Od wiatru stawiało się zasłony z kocy, rozpięte na kołkach.
Tak. To były radosne czasy.
Do pisania potrzebny jest nastrój.
Bez niego — nic nie wychodzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz