Niedziela
W pociągu, godz. 20:30
Boże, co za podróż. Jadę już od 17:30 i wciąż nie mogę dotrzeć do tego Wieliszewa. Coś się stało na linii. Chyba padło napięcie — teraz jedziemy okrężną drogą przez Warszawę. Ale pędzimy… Nie wiedziałem, że te pociągi potrafią osiągać taką prędkość. Będą mi się śniły po nocach.
Z Legionowa pewnie i tak nie będzie autobusu. Dotrzemy może około 23:00.
Niebo zachmurzone. Nie pada, ale wygląda, jakby zapadał zmrok. Boże, co za podróż. Koszmar. Wciąż tylko stukot wagonów, wciąż ten pęd. Mam już dość.
Czuję się okropnie. Nie fizycznie — psychicznie. Myślę o samobójstwie. Tak, naprawdę o tym myślę. Mam dość. Dość tego nieudanego życia. Dość tej prymitywnej egzystencji. Mam dość wszystkiego. Mam dość pracy.
Zaczęło padać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz